Komentarze: 6
Własnie wróciłam ze spaceru....po tym co zorbili mi pseudo przyjaciele musialam odreagowac. Do samotności juz sie zaczynam przyzwyczajać. Szłam daleko przed siebie nie myśląc o niczym. Poprostu byłam. Tak jakoś dziwnie... wyzbyłam się wszystkich uczuć....nie czułam zmęczenia, głodu, nudy, zimna.....tylko coś takiego małego....jedna mała myśl nie dawała mi spokoju...tęsknota...za kimś kochanym, kto jest bardzo daleko...za tym co było kiedyś a co się skończyło....za dzieciństwem.....i choć nadal jestem dzieckiem bo mam dopiero 15 lat, czułam sie straszliwie dorośle....teraz nikt nie traktuje mnie tak jak kiedys....nikt nie patrzy z podziwem i uwielbieniem jak na małe dziecko tylko jak na wredną, zbuntowaną nastolatkę....obok przechodzila staruszka....cos mnie tchnęło i powiedzialam jej Dzien dobry chociaz jej nie znalam...a ta tylko zmierzyła mnie wzrokiem od gory do dołu (niedbale związane włosy, koszulka z anarchią, czarne spodnie z oberwanymi w połowie nogawkami, glany z czerwoymi sznurowkami) i przysuneła kurczowo bliżej siebie torebkę jakbym jej ją chciała zjesc i ze zniesmaczonym wzrokiem poturlała sie dalej....ehhh....ludzie są tacy dziwni....tracę nadzieje ze to wszystko sie kiedys zmieni....